Forum www.frontda.fora.pl Strona Główna www.frontda.fora.pl
Forum internetowe Dominikańskiego Duszpasterstwa Akademickiego w Lublinie
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Nie jestem rasistą, arcybiskupie! Jan Hartman

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.frontda.fora.pl Strona Główna -> co w DA ?
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
superTramP
Administrator



Dołączył: 18 Lis 2009
Posty: 134
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Mielec

PostWysłany: Śro 12:12, 23 Gru 2009    Temat postu: Nie jestem rasistą, arcybiskupie! Jan Hartman

Nie chcę, aby nadużywano w przestrzeni świeckiej prastarych symboli ludzkiej kultury, także krzyża. Nie zdołają one nadać jej charakteru sakralnego, za to przestrzeń ta może je sprofanować
Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski abp Józef Michalik 26 listopada w Częstochowie wezwał wiernych, by uświadomili sobie, że dla niektórych "dzisiaj krzyż jest przeszkodą, a jutro będzie człowiek o niebieskich oczach albo czarnych oczach".

Sugerowanie, iż osoby opowiadające się za świeckim charakterem przestrzeni publicznej wstępują na drogę prowadzącą do rasizmu, odbieram jako pomówienie. Czuję się osobiście poniżony i obrażony słowami abp Michalika. Oczekuję za nie przeprosin. I zapewne nie ja jeden.

Linia sporu o krzyże nie przebiega między światem wierzących a niewierzących. Miliony katolików w USA czy we Francji nigdy nie życzyłoby sobie, aby krzyże wisiały w szkołach publicznych. Abp Michalik uraził nie tylko niewierzących, ale też licznych swoich współwyznawców mających powody, by popierać całkowitą bezstronność wyznaniową państwa i świecki charakter instytucji publicznych.

Nie jest trudno dowiedzieć się, dlaczego ogromna większość Amerykanów, Holendrów czy Francuzów, a z pewnością również znaczny odsetek mieszkańców każdego z krajów demokratycznych, gdzie w szkołach publicznych krzyże się spotyka, opowiada się za przestrzenią publiczną wolną od symboli religijnych. Polski Kościół, jak widać, nie zadał sobie trudu, aby powody te poznać. Dlatego warto je przypomnieć.

Rząd ma być świecki

Jedną ze zdobyczy postępującej od dwustu lat demokratyzacji stosunków politycznych i społecznych jest zasada rządu ograniczonego. Stanowi ona, że władze państwowe unikają zachowań autorytarnych i stosowania przymusu. Co więcej, sprawują kontrolę nad własnymi organami, aby te nie nadużywały swej potęgi i nie ulegały pokusie narzucania obywatelom obyczajów, zachowań i poglądów, które same uważają za dobre i słuszne. Gdy bowiem rządzący mają silne poczucie, iż wiedzą, co jest dobre z moralnego (lub narodowego) punktu widzenia, ogarnia ich zapał do arbitralnego, czyli opartego na przymusie wcielania w życie owego dobra; nie liczą się przy tym z wolą i prawami tych, którzy mają inne przekonania moralne lub po prostu odmawiają władzy moralnego prawa do ingerowania w ich życie osobiste. I właśnie po to, aby móc skutecznie ograniczać swe autorytarne zapędy, rządy w krajach demokratycznych są świeckie i oddzielone od instytucji religijnych.

Jeśli więc w przestrzeni wspólnej, znajdującej się pod bezpośrednią pieczą państwa, zabrania się wywieszania symboli religijnych, to nie po to, aby obywatelom coś narzucić, lecz po to, by uchronić rząd przez pokusą nierównego traktowania różnych grup obywateli poprzez faworyzowanie jednego z wyznań, sugerowanie, że jest ono państwu w jakiś sposób (np. z powodu przekonań religijnych rządzących albo w powodu przywiązania do tradycji) milsze niż inne wyznania bądź ateizm.

Można to nazwać (jak uczynił pewien ksiądz w telewizyjnej dyskusji ze mną) "laickim zamordyzmem", z tym jednak zastrzeżeniem, iż "za mordę" rząd bierze tu sam siebie, a nie obywateli, którzy dzięki temu "zamordyzmowi" mają równą gwarancję wolnego praktykowania dowolnych religii.

Gdy w jakimś kraju, którego konstytucja gwarantuje świeckość państwa, w szkołach czy urzędach wiszą symbole religijne, niektórzy obywatele mogą nabrać wątpliwości, czy aby rząd naprawdę nie preferuje jednego z wyznań. Mogą też, słusznie czy nie, mieć poczucie, że wyznawcy tej być może jakoś wyróżnionej religii chcą pokazać, "kto tu jest większością", a więc dać wyraz swej dominacji. Ci podejrzliwi obywatele przypominają wtedy władzom, że ich państwo obiecało im bezstronność w zakresie wyznania i światopoglądu, a także ochronę równych praw mniejszości i większości.

Bo w rzeczy samej, w demokracji prawem większości jest ustanawiać rząd, lecz ów rząd nie może w żaden sposób uszczuplać praw jakiejkolwiek mniejszości, która nie łamie prawa, ani dawać do zrozumienia, że preferuje większość (np. katolików albo heteroseksualistów) w stosunku do mniejszości.

Rozdzielenie tronu od ołtarza

Pretensje podejrzliwych obywateli mogą być, powtórzmy, słuszne lub nie. Akurat w Polsce nie ma wątpliwości co do tego, że chrześcijaństwo ma pozycję uprzywilejowaną z punktu widzenia państwa, co potwierdzają choćby wypowiedzi samego prezydenta. Ma to jednak drugorzędne znaczenie w porównaniu z tą najważniejszą przyczyną sprzeciwu wobec symboli religijnych w szkołach i urzędach, którą jest zasada rządu ograniczonego i wynikająca z niej zasada rozdzielenia "tronu i ołtarza".

Z powodu zasady rozdziału Kościoła od państwa w kościołach nie wiesza się godła państwowego, a w szkołach nie powinno się wieszać krzyży. Zachodzi tu symetria: świeckość państwa jest pewną wartością samą w sobie, podobnie jak apolityczność Kościoła. Dlatego można całkowicie pominąć kwestię zasadności osobistych obaw i pretensji takich czy innych obywateli, jak np. pani Lautsi skarżącej Włochy w niedawnym głośnym procesie przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka. Wystarczą ogólne zasady przyjęte przez państwa i Kościoły w świecie demokratycznym, by oddalić żądania wieszania krzyży w szkołach czy godeł państwowych w kościołach.

Istnieją wszelako inne jeszcze powody, dla których ludzie, wierzący lub niewierzący, sprzeciwiają się krzyżom w szkole i innych miejscach publicznych. Osobiście darzę ogromnym szacunkiem krzyż, który pośród symboli ludzkiej kultury zajmuje miejsce wybitne, a jego obecność w świecie ginie w mrokach prahistorii, o czym można dowiedzieć się z podręczników religioznawstwa. Prastary ten symbol nie jest własnością chrześcijan ani żadnej innej grupy wyznaniowej.

Podobnie jest z symbolem "U", trójkątem i innymi znakami boskości. Są one dziedzictwem całego rodzaju ludzkiego i nikt nie może rościć sobie pretensji do wyłączności w posługiwaniu się nimi bądź w ich interpretowaniu.

Przez szacunek dla tych symboli nie chcę, aby nadużywano ich w przestrzeni świeckiej, której nie zdołają nadać charakteru sakralnego, a za to owa przestrzeń zdolna jest je sprofanować. Wieszanie krzyży bądź innych symboli tego rodzaju w klasie szkolnej, a więc w miejscu formalnie i faktycznie całkowicie świeckim, urąga religii. Religia zaś jest - czy czcimy Peruna, czy Jahwe - sprawą świętą.

Taki jest mój osobisty pogląd na sprawę krzyży w klasach szkolnych, z którego się tu zwierzam, uzupełniając bardziej powszechne racje polityczne, opisane wyżej. Jak widać, można mieć różne powody do sprzeciwiania się ich obecności w szkole - związane z doktryną demokratyczną, z szacunkiem do konstytucji, a także z pewnymi przekonaniami moralnymi i religijnymi. Tylko zła wola może sprowadzać wszystkie te racje do domniemanego "wojującego ateizmu" albo rasizmu.

Szukajmy drogi do zgody

Sprawa krzyży dotyczy wszystkich krajów demokratycznych w Europie. Czeka nas jeszcze niejedna debata na ten temat. W ostatnich dniach polski Sejm przyjął uchwałę wzywającą państwa członków Rady Europy do "wspólnej refleksji nad sposobami ochrony wolności wyznania". Tekst tej uchwały wyraża szacunek dla demokracji, choć nie zdradza znajomości istoty działalności Europejskiego Trybunału Praw Człowieka ani treści wyroku w sprawie "Lautsi przeciwko Włochom". Mimo to mam nadzieję, że posłowie przyjęli ją z dobrą wolą, nie żywiąc ukrytej intencji, iż owa "wspólna refleksja" jest pożądana tylko pod warunkiem, iż jej rezultatem będzie utwierdzenie bezwarunkowego prawa do wieszania krzyży w szkołach.

Możliwe są tu bowiem różne kompromisy. Drogę może wskazać nam XIV liceum we Wrocławiu, gdzie trwa dziś dyskusja o krzyżach. Sam jestem jego absolwentem. Równo ćwierć wieku temu, będąc w klasie maturalnej, przeprowadziliśmy w tej szkole bojkot lekcji "Wiedzy o społeczeństwie socjalistycznym" z powodu tendencyjnych pytań zadawanych na klasówkach. Mimo że warunki polityczne były wówczas bardzo trudne, a zagrożenia dla uczniów i dyrekcji poważne, udało się nam wszystkim osiągnąć kompromis, nie poddając się wpływom czynników zewnętrznych.

Jestem dumny, że w mojej dawnej szkole rozstrzyga się dziś sprawa tak ważna. Mam wielką nadzieję, że tak jak wtedy uczniowie i nauczyciele, przez własną dobrą wolę i roztropność, unikając pomówień, podobnych do tych, które powodowały mną do napisania tego artykułu, znajdą własną drogę do zgody. Nie bójcie się nikogo i nie pozwólcie, by ktoś inny zadecydował za was. Żyjemy w wolnym kraju!

* prof. Jan Hartman - filozof, profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego
(jedno z najnowszych wydań wyborczej)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Liktor




Dołączył: 28 Paź 2011
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lublin (o to chodzi?)

PostWysłany: Czw 2:10, 03 Lis 2011    Temat postu:

Na cały ten demokratyczny bełkot należy odpowiedzieć tym:

Koniecznym skutkiem Konstytucji uchwalonej przez zgromadzenie jest unicestwienie religii katolickiej, a wraz z nią posłuszeństwa należnego królom. W tym celu ustanowiono, jako prawo człowieka w społeczeństwie, tę wolność absolutną, która nie tylko zapewnia prawo nieingerowania w czyjeś poglądy religijne, ale ponadto przyznaje swobodę bezkarnego myślenia, mówienia, pisania a nawet drukowania w sprawach religijnych wszystkiego, co najbardziej nieskrępowana wyobraźnia może podsunąć (Pius VI, Quod aliquantulum, 1791 r.)

Dobrze bowiem wiecie, Czcigodni Bracia, że w naszych czasach wielu jest takich, co stosując do ludzkiej społeczności przewrotną zasadę tak zwanego naturalizmu ośmielają się głosić, iż najlepsza struktura społeczeństwa i rozwój państwa zgoła wymagają, by ludzka społeczność była kształtowana i zarządzana bez żadnego uwzględnienia religii, jakby ona w ogóle nie istniała, a przynajmniej nie czynią żadnego rozróżnienia między religią prawdziwą a fałszywą. Ponadto nie wahają się twierdzić, wbrew nauce Kościoła i Świętych Ojców, że najlepszą jest taka struktura społeczeństwa, w której władzy państwowej nie przyznaje się obowiązku nakładania ustalonych kar na tych, co występują przeciwko religii katolickiej, z wyjątkiem sytuacji, w których domaga się tego spokój publiczny. Na podstawie tego całkowicie fałszywego pojęcia o władzy w społeczeństwie nie cofają się przed popieraniem owego błędnego poglądu, ze wszech miar zgubnego dla Kościoła katolickiego i narażającego dusze ludzkie na utratę zbawienia, a przez świętej pamięci Grzegorza XVI, Naszego Poprzednika, nazwanego szalonym pomysłem, a mianowicie, że wolność sumienia i kultu jest własnym prawem każdego człowieka, które powinno być ogłoszone i sformułowane w ustawie w każdym właściwie ukonstytuowanym społeczeństwie. A nadto że obywatele mają prawo do wolności w każdej dziedzinie życia, które nie może być ograniczane przez jakąkolwiek władzę, czy to świecką czy to kościelną. Dzięki temu prawu mogą oni swoje poglądy jawnie i publicznie głosić, zarówno poprzez ustne wypowiedzi jak też za pośrednictwem publikacji, czy w jakikolwiek inny sposób. Tak zaś nierozważnie twierdząc, nie zważają zupełnie na to i nie biorą wcale pod uwagę tego, że głoszą "swobodę zatracenia" i że, jeśliby zawsze wolno było bez ograniczeń wygłaszać ludzkie opinie, to nigdy nie zabraknie takich, którzy ośmielą się sprzeciwiać prawdzie i ufać w słowa ludzkiej mądrości, podczas gdy z samej nauki Pana Naszego Jezusa Chrystusa wiara i mądrość chrześcijańska winna wywnioskować, jak należy unikać tej, ze wszech miar szkodliwej, próżności. (bł. Pius IX, Quanta cura)

twierdzenie potępione Nr 77. W naszych czasach nie jest już więcej rzeczą pożyteczną, by religia katolicka uważana była jakby za jedyną religię państwa, z wykluczeniem wszystkich pozostałych.

twierdzenie potępione Nr 78. Stąd w niektórych państwach katolickich chwalebnie zostało zastrzeżone w prawie, by osoby tam przebywające miały całkowitą swobodę sprawowania publicznego jakiegokolwiek kultu.

twierdzenie potępione Nr 79. Otóż fałszywym jest twierdzenie, że wolność obywateli w wyborze jakiegokolwiek kultu przyznana wszystkim i pełna swoboda głoszenia i wypowiadania publicznie jakichkolwiek poglądów sprzyja zepsuciu obyczajów i charakterów, a także rozszerzaniu się szkodliwego indyferentyzmu
(bł. Pius IX, Syllabus errorum)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.frontda.fora.pl Strona Główna -> co w DA ? Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin