|
www.frontda.fora.pl Forum internetowe Dominikańskiego Duszpasterstwa Akademickiego w Lublinie
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
superTramP
Administrator
Dołączył: 18 Lis 2009
Posty: 134
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Mielec
|
Wysłany: Śro 12:19, 23 Gru 2009 Temat postu: Z Raczkowskim do piekła |
|
|
rozmawia Piotr Najsztub
Święta są dla małych dzieci i dla zaawansowanych wiekiem rodziców, którzy już dziecinnieją. Ja jestem pomiędzy tymi granicami wiekowymi – mówi Marek Raczkowski. Jeszcze bardziej lubi kontestować sylwestra
Rozmowa odbyła się 16 grudnia 2009 roku w Warszawie
Dlaczego jeszcze nie masz choinki?
– Proszę bardzo, stoi tam...
Nie, to jest 20-centymetrowy, plastikowy tajwański gadżet, a nie choinka.
– To maleńka, śliczna choineczka, mogę do niej włożyć baterie i będą świecić koniuszki igiełek.
Przyszedłem do ciebie, bo miałem nadzieję spotkać kogoś, kto podobnie jak ja świąt nie obchodzi... A jak jest?
– Jeszcze trzy dni temu prawdopodobnie kogoś takiego byś w mojej osobie spotkał, ale nagle zmieniłem zdanie, nagle stałem się strasznie proświąteczny!
Co się stało?!
– Przejechałem przez miasto o trzeciej w nocy taksówką do bistro Przekąski Zakąski, żeby zjeść obiad, bo ja w nocy jem obiad. Była fasolka po bretońsku, doskonała, i kiedy zobaczyłem te świąteczne uliczne iluminacje, to po prostu...
Dałeś się omamić?
– Dałem się znowu uwieść tej rządzącej miastem Platformie, chociaż wiem, że to jest lipa i te światełka znikną.
I pod wpływem tego widoku będziesz śpiewał kolędy w Wigilię?
– Prawdopodobnie w tym roku złamię wszystkie moje dotychczasowe zasady ze względu na moją mamę. Jest w poważnym stanie w szpitalu, tam będzie wigilia i ja tam pójdę po prostu... To ośrodek, o zgrozo, prowadzony przez zakonnice. Nie uwierzyłbym jeszcze niedawno, że powierzę moją mamę zakonnicom, a jednak się przekonałem po inspekcji tego szpitala. Więc tam prawdopodobnie będę się modlił, śpiewał kolędy, zrobię wszystko dla tych zakonnic, jestem gotów ochrzcić się jeszcze raz, do bierzmowania nawet mogę pójść, byle się tylko moją mamą opiekowały! Więc będę miał wyjątkową Wigilię, bo od jakiegoś czasu udawało mi się od niej wykręcać. Bo absolutnie nie ma we mnie potrzeby świętowania niczego. Tylko z szacunku dla innych ludzi ulegam temu w jakimś minimalnym stopniu.
Mówię „święta”, myślisz...?
– Że wymyśliłem dowcip na trzecią stronę do najbliższego „Przekroju” – dwóch mężczyzn rozmawia i jeden pyta drugiego: jakim słowem nazwałbyś cały ten burdel...? Niestety, w świątecznym numerze to się nie może ukazać. Święta to dla mnie coroczna udręka, muszę zrobić okładkę świąteczną, coś miłego dla ludzi. I tak co roku!
A wigilijne wzruszenie?
– Generalnie święta są dla małych dzieci i dla zaawansowanych wiekiem rodziców, którzy już dziecinnieją. Ja jestem pomiędzy tymi granicami wiekowymi, więc święta nie są dla mnie. Jestem w takim okresie życia, kiedy się świąt nie lubi, ponieważ one walą się na człowieka w postaci nieskończonych obowiązków organizacyjnych i finansowych, koniecznością kupowania... Chociaż ja z premedytacją odmawiam kupowania komukolwiek prezentu, z całym okrucieństwem i podłością wtykam wszystkim po prostu kopertę.
A nie kusiło cię nigdy, żeby tak samemu posiedzieć w Wigilię?
– Bardziej niż Wigilię lubię kontestować sylwestra! Tak kompletnie zapomnieć o sylwestrze i na przykład pracować, i w ogóle tej północy nie zauważyć! Nie czuję tego momentu, w którym wszyscy nie wiadomo dlaczego podnoszą taki okropny rejwach!
Gdybyś był takim jednoosobowym parlamentem, który ma prawo decydować, co jest u nas świętem, a co nie, to które święta byś zostawił?
– Jest takie opowiadanie science fiction rosyjskiego pisarza, w którym w wyborach zamiast parlamentu wybiera się jednego superprzeciętnego obywatela i on decyduje jednoosobowo o wszystkim. Nie mógłbym być kimś tak przeciętnym. A osobiście wolę Wielkanoc niż Boże Narodzenie, bo Boże Narodzenie ma dla mnie irytujące aspekty.
Na przykład?
– Kult Dzieciątka, narodzin, ta cała cukierkowata historia z bobaskiem...
Dlaczego cię to irytuje?
– Zaraz powiem, dlaczego mnie irytuje kult dzieciątek, ale najpierw o Wielkanocy. To jest przynajmniej jakieś spotkanie ze śmiercią, zwłaszcza jak się nie wierzy w zmartwychwstanie, to Wielkanoc jest świętem śmierci. Zrobiłem kiedyś rysunek, na którym tatuś w Wielkanoc tłumaczy synkowi przy symbolicznym grobie, że to jest ten Jezus, który się urodził 33 lata wcześniej. Bo co roku Jezus się rodzi, ale na Wielkanoc umiera ten sprzed 33 lat.
Skomplikowane.
– Lubię takie paradoksy religijne roztrząsać.
A czemu ten kult Dzieciątka cię irytuje?
– Irytuje mnie powszechna teraz histeria na punkcie dzieci, to jakieś szaleństwo! Gdybym ja był na „Titanicu” i zdarzyłaby się ta sytuacja, kiedy wszyscy wsiadają do szalup i oficerowie mówią: „Kobiety i dzieci najpierw”, to ja bym wyszedł i powiedział: „Chwileczkę, a właściwie dlaczego?”.
Bo będą żyły dłużej. Ty już się nażyłeś.
– Niby się nażyłem, ale jestem stosunkowo młody, mam 50 lat, jakiś dorobek, czytelników, którzy na mnie liczą, jeszcze dzieci na utrzymaniu, a tutaj jakiś oficer będzie mnie topił... Albo inny przykład. Wiadomo z telewizji, że do szpitala gdzieś w Olkuszu przywieziono matkę z grypą A/H1N1 w dziewiątym miesiącu ciąży. Lekarze natychmiast podjęli decyzję o cesarskim cięciu i ten czytający tę wiadomość mówi, że matka po cesarskim cięciu została przewieziona na oddział intensywnej terapii, bo zapalenie płuc, grypa A/H1N1, rozcięty brzuch, i łączy się z tym szpitalem, gdzie czuwa ich korespondent. I pierwsze pytanie do korespondenta jest jakie? „Przede wszystkim chciałbym cię zapytać, jak się czuje...”. No kto?
Dziecko!
– Oczywiście! Mały, który dopiero co się urodził, czerwony jeszcze, a już jest najważniejszy! Dlatego że będzie dłużej żył? A wiadomo, ile będzie żył? Niedawno koleżanka mi opowiadała, że jej mama umarła przy porodzie jej brata. I wiedziała, iż może umrzeć, ale się uparła i umarła.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
superTramP
Administrator
Dołączył: 18 Lis 2009
Posty: 134
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Mielec
|
Wysłany: Śro 12:20, 23 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
To jest zgodny z naturą kult przetrwania ludzkości.
– Może. Ale ja ją zapytałem, ile brat ma teraz lat. 19. A co robi? A nic, siedzi w domu, tylko chce pieniędzy i gra na automatach. Nic nie robi. I dla takiego gagatka się poświęcać... Pamiętam cudowną scenę w czeskim filmie „Rodzina Homolków”, kiedy stara Homolkowa, która ma taką rozkoszną ikonkę ze śliczną, młodą Matką Boską z Dzieciątkiem, jest strasznie wściekła i patrząc na ten obraz, mówi: „I tak go ukrzyżują!”, i wychodzi z kuchni. Ten kult dzieci podsunął mi też pomysł na scenę, której nie narysuję... Wyobraziłem sobie, że w laboratorium in vitro jakiś pracownik w wigilijny wieczór postanowił jeszcze dokończyć jakąś robotę, został już w pracy sam i nagle słyszy taki cichutki śpiew, cichutkie głosiki: Jezus malusieńki, leży wśród stajenki, płacze z zimna... I patrzy, skąd słychać ten głos. Podchodzi do zbiornika z zamrożonymi zarodkami, -270 stopni, i to stamtąd głosiki śpiewają...
...
– Chodzi mi o to, że te wszystkie zarodki przecież nie mają Wigilii.
W tym stanie prawnym, jaki mamy, albo za chwilę będziemy mieć, mają.
– W -270 stopniach? Nie wierzę.
A może coś lubisz w świętach?
– Najbardziej lubię światełka...
Czyli jesteś emocjonalnym tandeciarzem.
– Bo święta są też dla mnie takim nieprzyjemnym memento mori, bardziej niż urodziny; jeśli chodzi o refleksje nad własnym przemijaniem, dają poczucie, że znowu minął rok, to bolesne.
Zdarza ci się śpiewać kolędy?
– Śpiewamy kolędy namiętnie, ale po swojemu, brutalizujemy je. Nie wiem, ilu czytelnikom powie coś nazwa zespołu Dr Hackenbush, ale przerabiamy je w tym mniej więcej stylu.
Odważnie. A nie boisz się, że Pan Bóg katolików istnieje?
– Nie boję się tego. To jest po prostu niedorzeczne, żeby przypuszczać, że istnieje Pan Bóg katolików albo kogoś innego, to się tak kłóci z rozumem... Jak można być aż tak aroganckim, żeby tak uważać? Zresztą uważam, że ludzie nie wierzą w Boga.
Dlaczego?
– Ponieważ gdybym ja wierzył w katolickiego Boga, niebo, piekło, tobym w ogóle ani razu nie zgrzeszył, chodziłbym do kościoła, żyłbym tak, jak ten Pan Bóg przykazał! Ryzykować wieczne cierpienie, kiedy tak łatwo spełnić te wymagania? Gdybym wierzył, tobym nie ryzykował najmniejszym grzechem – przecież cóż to przeżyć sobie bezgrzesznie takie króciutkie życie w porównaniu z wiecznym szczęściem lub nieszczęściem?
Bóg jest miłosierny i wybacza, nie zapominaj o tym.
– To ich jedyne, choć słabe wytłumaczenie. Jednak katolicy nie co dzień chodzą do spowiedzi, więc ryzykują, grzeszą i nawet w drodze do spowiedzi może im się przytrafić wypadek.
A jeśli jednak to oni mają rację?
– Ludzie wierzący moim zdaniem nie wierzą w Boga. Wierzą, że ksiądz wierzy w Boga i tego księdza za to szanują i dlatego mu opowiadają wszystkie swoje grzechy. Zwróć uwagę, że Kościół katolicki ma swoje placówki nawet w maleńkich miejscowościach i gdybyśmy chcieli na przykład opowiedzieć o tym fenomenie jakiemuś kosmicie, że tutaj, w takim małym domku z wieżyczką i krzyżem jest taka mała budka drewniana i tam wszyscy mieszkańcy przychodzą i mówią o swoich grzechach księdzu, że on to wszystko ma w swojej głowie – kosmita by nic z tego nie zrozumiał. A ludzie bez problemu wyznają księdzu wszystkie swoje grzechy, bo jest „tajemnica spowiedzi”, ale to znaczy, iż ludzie wierzą, że ksiądz wierzy, w związku z czym przestrzega tej tajemnicy. I w jakiś sposób mu trochę zazdroszczą.
No to według twojej teorii jest przynajmniej paręset tysięcy wierzących – księży.
– Ale ja nie wierzę, że oni wierzą, ludzie w to wierzą. Generalnie jednak to w ogóle mnie nie interesuje, czy Bóg jest, czy go nie ma.
Bo?
– Bo nie da się tego sporu rozstrzygnąć. To jest tak jak ze stanem wojennym – czy Rosjanie by weszli, czy nie. Można o tym dyskutować i ostatecznych konkluzji nigdy nie będzie. Jest mi bliska taka postawa, żeby niczemu się nie dziwić, nie komentować tego, na co nie mam wpływu, nie zajmować się czymś, czego nie ma lub nie wiemy, czy jest.
Ty się tym bez przerwy w swoim rysowaniu zajmujesz, komentujesz to!
– Dlatego, że ta religijność, nie Bóg, dotyka mnie bezpośrednio. Podział na świeckie państwo i Kościół u nas nie działa, dzieją się rzeczy okropne, żyjemy w kraju, gdzie kompromisem nazywa się coś, co nie jest kompromisem, na przykład problem aborcji czy in vitro itd. To wtrącanie się myślenia opartego na wierze w moje życie czy życie ludzi, którzy tym się nie kierują, jest nieznośne. Nie mówiąc już o sprawach majątkowych – zabrali nam, twórcom, ośrodek w Wigrach! Byłem tam raz, akurat trwały warsztaty reżyserów teatralnych, 30 młodych reżyserek teatralnych i ja... Czy ja powiedziałem 30 młodych reżyserek?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
superTramP
Administrator
Dołączył: 18 Lis 2009
Posty: 134
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Mielec
|
Wysłany: Śro 12:21, 23 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
Tak.
– Proszę to wykreślić. Po pierwsze, było pół na pół, a po drugie, nie chciałbym, żeby ktoś pomyślał, że jestem jakimś miłośnikiem tylko młodych reżyserek...
To wywiad do świątecznego numeru, więc spoważniejmy. Wyobraź sobie, że pracodawca wydaje ci polecenie: proszę rysować, ale żeby nie były to rysunki oparte na poczuciu humoru! Potrafiłbyś?
– Dlaczego bagatelizujesz ten humor, dlaczego humor jest uważany za jakąś śmiesznostkę?! Poza tym nie wydaje mi się, żebym się zajmował humorem. Odmówiłem, jak kiedyś nawet do „Kropki nad i” chcieli mnie zaprosić do rozmowy o poczuciu humoru, ja o nim nie rozmawiam, bo ja się nim nie zajmuję! Zajmuję się opisywaniem rzeczywistości tak jak każdy człowiek, który pisze, robi filmy, cokolwiek tworzy...
Ale używasz do tego humoru, groteski.
– Tak, ale nie chciałbym na przykład pracować w piśmie satyrycznym. Humor jest tylko jakąś pochodną myśli, nie da się myśleć bez humoru, przecież cała filozofia jest szalenie dowcipna... Jak się człowiek zaczyna zastanawiać nad wszystkim, to jest to jednak jakoś dowcipne, bo paradoks jest dowcipem, a mnie interesuje wszystko, co jest paradoksem.
Może paradoks jest istotą naszego życia tutaj? Że nie ma prawdy, którą wszyscy wycierają sobie gębę, tylko jest paradoks, boleśnie śmieszny?
– Tak, tajne przez poufne po prostu! Wszystko, co się dzieje, jest sumą jakichś chaotycznych działań, a ludzie chcą się doszukać w tym sensu. Chociaż ten paradoks wynikający z wiary w Boga... Czy Bóg może stworzyć kamień, którego nie będzie miał siły podnieść? To pokazuje, jak się zaplątaliśmy w to, co sobie wymyśliliśmy!
Rysujesz już od wielu lat. Ewoluujesz? Czy tylko pogłębiasz to, co miałeś od początku?
– Ewoluuję. Zmieniają się przede wszystkim moje poglądy, co ma wpływ na moje rysunki. To bardzo ciekawe doświadczenie, kiedy się pracuje tyle lat, ponieważ co roku wracają te same tematy i za każdym razem wymyślam coś nowego – to mi się strasznie podoba. Już, już mi się wydawało, że nic nowego nie wymyślę, a jednak tak. W tym widzę ten rozwój, przez powtarzalność tych samych tematów.
Ale czy to ku czemuś biegnie?
– Ku jakiemuś chyba małemu oświeceniu, że w pewnym momencie będę mógł robić jako artysta wszystko. Czuję, że zbliżam się do takiego momentu, kiedy będę naprawdę artystą.
Kto to jest artysta?
– Ktoś, kto jest dla siebie prawie bogiem.
A jeszcze tak nie jest?
– Mnie się wydaje, że mądrość polega na tym, że ciągle się wraca do tych samych rzeczy, ale zmienia się do nich podejście. Można być bardzo religijnym, potem stać się zupełnie niereligijnym, potem znowu stać się religijnym, ale już z innych zupełnie powodów, w innym kontekście, w innej swojej sytuacji i z innym podejściem. A potem znowu to zanegować.
Wróćmy do artyzmu. Bogiem, bo co?
– Będę wszechmogący w ramach mojego działania, tutaj, za pomocą tych lub kompletnie innych narzędzi. Na przykład nagle będę śpiewał i grał, będę tańczył, będę robił wszystko, czego jeszcze nie potrafię.
Widzowie, słuchacze, czytelnicy będą ci do tego potrzebni czy już nie?
– Nie wiem, ale nabiorę odwagi, nie będę się już niczego bał, żaden wstyd nie będzie mi towarzyszył.
Dzisiaj boisz się jeszcze o reakcje czytelników?
– Jeszcze ciągle się boję. Szczególnie boję się, co będzie, kiedy w którymś momencie nie będzie już humoru w moich rysunkach. Tak jak to ma Woody Allen, który jest moim bogiem, żyjącym mędrcem. On się zmieniał i zmienia, ciągle robi coś innego, ale powtarza te same tematy. Strasznie lubię jego nowe filmy, bo one dopiero są naprawdę śmieszne, kiedy nie ma w nich dowcipu.
Twoje rysunki też takie będą?
– Już przychodzą mi do głowy rzeczy, które z trudem przekładam na rysunek, na przykład ta scena: stoją sobie dwie gołe panie z taką małą dziewczynką z kokardą pod prysznicem gdzieś na basenie i jedna mówi do drugiej, że te włosy łonowe to mała powinna sobie wydepilować. A ta druga odpowiada: daj jej spokój, jest jeszcze dzieckiem. Nagle dotarło do mnie, że ten podszyty pedofilią świat to jest po prostu coś niesamowitego, włosy łonowe mają właściwie tylko dzieci, dziewczynki w wieku 13–14 lat...
A komentarze na temat pedofilii piszą w większości wydepilowani i wydepilowane.
– Właśnie. W tym nie ma dowcipu, jest oszałamiający paradoks. I marzy mi się taka prostota rysunku, myśli i słów. Wymyśliłem sobie, że chcę pisać po angielsku, na przykład opowiadania, choć język znam słabo. Ale mam takie wrażenie, że człowiek się jakoś bardziej klarownie wyraża w obcym języku, szczególnie jak posługuje się niewielką liczbą słów. Staram się też, żeby moje rysunki były formalnie prostsze, takie dosyć brzydkie.
A śnią ci się?
– Rysunki? Nie, ja mam jeden sen od lat.
Jaki?
– Że jestem w innym mieście, nie wiem w jakim, i chcę wrócić do domu, nie mogę znaleźć dworca, nie mogę dojechać, zgubiłem pieniądze, nie mam biletu... Właściwie co noc mi się to śni. Bardzo łatwo to zinterpretować, że gdzieś powinienem wrócić, ale nie wiem gdzie.
Zastanawiasz się nad tym gdzie?
– Nie chciałbym o tym mówić, wydaje mi się, że wiem gdzie, ale nie chcę tam wracać, to jest po prostu coś, z czym chcę się rozstać.
W tym roku w kołowrocie tematów dostałeś zadanie okładkowe „niebo”. Myślisz „niebo” i co ci przychodzi do głowy?
– Przypomina mi się taka historia: szedłem ulicą z kolegą i taka pani ze świętymi książeczkami do nas podeszła, chciała o Bogu rozmawiać, czyli pchać nas do nieba. A kolega jej wtedy grzecznie odpowiedział: nie jesteśmy zainteresowani, my idziemy do piekła. I ona z takim zrozumieniem to przyjęła. Tak jak w „Monty Pythonie”: Ukrzyżowanie czy wolność? Ukrzyżowanie czy wolność? Żartowałem.
rozmawiał Piotr Najsztub
„Przekrój” 51-52/2009
Marek Raczkowski, 50, plastyk, rysownik, od 2003 roku związany z „Przekrojem”. Pochodzi z artystycznej rodziny. Po studiach na Wydziale Architektury Wnętrz warszawskiej ASP zajmował się malarstwem, scenografią. W 1992 roku zadebiutował jako rysownik w „Obserwatorze Codziennym”. Współpracował też z „Życiem”, „Polityką”, od 2003 roku jest w „Przekroju”, gdzie przygody Stanisława z Łodzi zastąpiły Profesora Filutka. W 2006 w Radiu TOK FM rysownik opowiedział o wetknięciu 70 biało-czerwonych flag w kupy na trawnikach. W związku z podejrzeniem znieważenia flagi państwowej prokuratura wszczęła wtedy śledztwo (umorzone). Jest laureatem Grand Press 2003 w kategorii publicystyka i Nagrody Fundacji Kultury Polskiej 2004. Żonaty, ma dwoje dzieci.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|